O ogrzewaniu w pojazdach


      Klimatyzacja, jeszcze przed kilku laty uważana za wyjątkowy luksus, stała się obecnie dość powszechnie zamawianym elementem wyposażenia samochodu. Inaczej jest w przypadku ogrzewania niezależnego – urządzenia bardzo popularne w Niemczech i Skandynawii spotyka się u nas sporadycznie. Tymczasem w naszym klimacie więcej jest dni mroąnych niż naprawdę upalnych. Jak wyliczyli skrupulatni Niemcy, w naszym klimacie przez 127 dni w roku wsiadamy do auta przy temperaturze poniżej 5 stopni, zaś aż 77 dni w roku temperatura spada poniżej zera. Konsekwencje tego znamy wszyscy. Przenikliwe zimno, pokryte szronem szyby, niepewny rozruch – wszystko to nie ułatwia korzystania z samochodu w mroąne dni, czyli właśnie wtedy, kiedy jest on najbardziej potrzebny.

 

      Urządzenia pozwalające na ogrzanie wnętrza samochodu bez uruchamiania silnika są u nas praktycznie nieznane, choć w Skandynawii i północnych Niemczech korzystanie z nich stało się już bardzo popularne. Liczne filmy reklamowe można właśnie teraz oglądać w różnych programach satelitarnych. Instalacja ogrzewania niezależnego (postojowego) raz na zawsze zwalnia od zdrapywania z szyb szronu i lodu i dygotania z zimna po wejściu do auta. O wiele łatwiejszy jest rozruch silnika, mniejsze jest zużycie jego części oraz paliwa, dużo mniej napracuje się też akumulator.

 

      Na naszym rynku, jak i w całej Europie, konkurują ze sobą ogrzewacze dwu firm niemieckich: Webasto (marka handlowa Thermo Top) i Eberspächer (marka handlowa Hydronic). Zapłacić za nie trzeba – oczywiście wraz z montażem – najczęściej od 4 do 5 tysięcy złotych. Cena zależy od marki samochodu oraz od stopnia rozbudowania elektroniki sterującej. Jak zapewniają przedstawiciele firm montażowych, nie ma problemu z autami objętymi gwarancją. Nie zdarza się, aby gwarant nie wydał zgody na montaż markowego urządzenia ogrzewczego w autoryzowanym warsztacie.

 

      Szczególne powody do zafundowania sobie ogrzewania postojowego mają posiadacze aut z silnikami TDI, czyli z turbodoładowanymi silnikami wysokoprężnymi. Te niezwykle ekonomiczne jednostki napędowe, spalające około 5 litrów oleju napędowego na 100 km, mają jedną wadę: przetwarzają energię zawartą w paliwie tak sprawnie, że energia cieplna przekazywana do układu chłodzenia nie wystarcza, by zimową porą dostatecznie ogrzać wnętrze samochodu.

 

      Wielu posiadaczy aut z silnikami TDI nie zdaje sobie nawet sprawy, że samochód fabrycznie wyposażono w dodatkowy ogrzewacz, funkcjonujący niezależnie od układu chłodzenia silnika. Rozbudowa takiego ogrzewacza w sposób pozwalający na wykorzystanie go do podgrzania auta podczas postoju jest łatwa i stosunkowo tania – atestowany zestaw jednej z firm wymienionych powyżej kosztuje wraz z montażem ok. 1500 złotych.

 

      Z drugiej strony, jeśli auto z silnikiem TDI nie ma fabrycznego ogrzewacza – a można to łatwo poznać po mało wydajnym systemie ogrzewania wnętrza – wtedy montaż ogrzewania niezależnego opłaci się podwójnie, bowiem będzie można dogrzewać się także podczas jazdy. Z zasady w takich wypadkach montuje się pełne ogrzewanie niezależne. Dodatkowe ogrzewacze funkcjonujące tylko podczas jazdy są wprawdzie dostępne na rynku, ale kosztują praktycznie tyle samo, co ogrzewacze postojowe.

 

      Istotną wadą opisanych poprzednio ogrzewaczy zasilanych paliwem jest stosunkowo wysoko cena. Spore rozmiary ogrzewacza uniemożliwiają też czasem jego zastosowanie w niektórych małych samochodach. Jednak osoby parkujące swe auta na terenie prywatnych posesji oraz na parkingach strzeżonych wyposażonych w instalację elektryczną mogą uniknąć wsiadania do lodowatego samochodu i uruchamiania zimnego silnika, i to stosunkowo małym kosztem.

 

      W Polsce jest już bowiem dostępne rozwiązanie konkurencyjne – bardzo popularne w Skandynawii elektryczne systemy ogrzewcze norweskiej firmy DEFA. Oczywistą wadą ogrzewaczy elektrycznych jest konieczność zapewnienia zasilania prądem elektrycznym o napięciu 220 V, co sprawia, że mogą być wykorzystane jedynie przez osoby mające dostęp do prądu na miejscu parkingowym. Za to niewątpliwą zaletą systemów elektrycznych jest ich dużo niższa cena.

 

      Grzałkę do silnika, zapewniającą bezproblemowy rozruch i możliwość włączenia fabrycznego systemu ogrzewczego samochodu natychmiast po jego uruchomieniu, można założyć już za 800 złotych. Ok. 2 tys. złotych kosztuje zaś kompletny system ogrzewczy, wyposażony w mikroprocesorowy moduł sterujący. System taki nie tylko podgrzeje silnik i wnętrze samochodu o żądanej porze, ale jeszcze na dodatek naładuje akumulator, jeśli tylko bateria będzie tego wymagała. Wszystko za cenę porównywalną do kompletu aluminiowych felg.

 

źródło: 14.11.2000
autor: Adam Jamiołkowski